Półki sklepów stacjonarnych oraz internetowych prezentują tak szeroką ofertę obuwia do biegania, że łatwo się pogubić. Do wyboru mamy wiele firm, są też buty dedykowane na różne nawierzchnie, poszczególne modele dobierane są również pod kątem masy ciała czy biomechaniki stopy. Pomiędzy tymi wszystkimi opcjami, znaleźć możemy też obuwie z tzw. zerowym dropem, któremu szczególnie się teraz przyglądniemy.
Co oznacza zerowy drop w bucie?
Słowo „drop”, z angielskiego, oznacza spadek. Buty do biegania z zerowym dropem, to takie, w których nie ma żadnego spadku pomiędzy palcami a piętą. Dla laika, można takie obuwie porównać do trampek, z których większość, o ile nie wszystkie, są po prostu płaskie pod stopą. Oczywiście buty biegowe oraz trampki to zupełnie odmienne historie lub lepiej powiedzieć: inna para kaloszy.
Dlaczego większość butów biegowych ma drop?
Zwłaszcza początkujący biegacz, kupując swoje pierwsze buty do biegania, zapewne wybierze opcję ze sporą amortyzacją, szczególnie w rejonie pięty. To o tyle logiczne, że większość osób uprawiających bieganie (nie tylko nowicjuszy), biega „z pięty” – uderzając nią jako pierwszą o podłoże. Ta właśnie część ciała przejmuje wówczas, z każdym krokiem, obciążenie ok. trzykrotnie większe od masy ciała biegacza. Stąd, większość firm oferuje obuwie biegowe z dużą ilością żelu lub pianki pod piętą i mniejszą ich warstwą pod palcami.
Czy bieganie „z pięty”jest złe?
Uderzanie piętą o podłoże, bardzo mocno obciąża cały układ kostny, jednak początkujący biegacze zwykle tylko w ten sposób potrafią się poruszać – nic w tym złego, to normalne. Taka biomechanika naszych ruchów, lepiej gdy posiada wsparcie w konstrukcji buta – grubsza warstwa amortyzująca pod piętą. Z czasem, gdy wyrobimy sobie już technikę biegu, możemy spróbować stopniowo przejść na bieganie „ze śródstopia”. Wówczas zaopatrzmy się w buty biegowe z dropem 6-8mm, co zwykle (choć nie w każdym modelu buta) wiąże się ze zmniejszeniem amortyzacji.
Przechodzimy na zerowy drop!
Gdy poczujemy się pewnie biegając „ze śródstopia”, a podczas kolejnych treningów wzmocnimy mięśnie, wówczas jest czas na ewentualny zakup obuwia o zerowym dropie. Nie ma sensu na siłę zmuszać się do podjęcia tego kroku – jeśli zbytnio się pospieszymy, dadzą znać o tym bolące podeszwy stóp, łydki i ścięgna Achillesa. Te części nóg nie pracują zbyt mocno przy bieganiu „z pięty”. Najlepiej stopniowo przyzwyczajać się i uczyć swoje ciało nowych ruchów, po to by z czasem czerpać korzyści z przejścia na naturalne bieganie – szybsze, bardziej ekonomiczne i zdrowsze.
Wskazówki dotyczące powrotu do biegania po dłuższej przerwie